środa, 15 maja 2013

Section 7

- Słucham? - spojrzałam na nią poważnie.
- Chciałabym żebyś dla mnie pracowała. - uśmiechnęła się w moją stronę - Agent chłopców kazał mi zatrudnić sobie pracownika, ponieważ nie wyrabiałam sama. - przełknęłam głośno ślinę, na szczęście żadne cichsze odgłosy nie dało się usłyszeć w tym huku i pisku - Oczywiście będą ci płacić. - dodała na widok mojej poważnej miny.
- O mój Boże... - zatkałam sobie usta. Byłam w takim szoku, że nawet nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Lana? Zgadzasz się? - patrzyła na mnie, a uśmiech powoli schodził z jej ust.
- Ale moje studia. Ja... - zaczęłam się zastanawiać jak postąpić. Co by było słuszne. Tak bardzo chciałam tą posadę jednak bałam się reakcji rodziców i tego, że miałam zrezygnować ze studiów, a wszystko to na rzecz tego by jeździć po całym świecie i stylizować jeden z najpopularniejszych boyband'ów na świecie... - Boże wchodzę w to! - krzyknęłam uradowana nie zastanawiając się ani chwili dłużej, a Lou przybiła mi piątkę.
- Witam na pokładzie.
- Lana! - przede mną pojawiła się wysoka brunetka z włosami spiętymi w górę. Od razu ją poznałam.
- Eleanor! - padłyśmy sobie w ramiona.
- Tak bardzo cię przepraszam. Louis powiedział mi, że wszystko ci wyjaśnił. - spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.
- Nie masz za co przepraszać. To nie jest twoja wina. Po prostu chcieliście mnie chronić. - uśmiechnęłam się, a Els bezzwłocznie odwzajemniła uśmiech.
- Lana przyjęła propozycję. - wychyliła się zza mnie Lou.
- Naprawdę? Moje gratulacje! - przytuliła mnie. Zauważyłam, że fanki, które przyszły na koncert chłopców przyglądali się na nam i niektóre nawet robiły zdjęcia. "Ciekawe" pomyślałam sobie, ale szybko pogrążyłam się w rozmowie z dziewczynami i skupiłam na koncercie.

- Jeżeli jeszcze raz ktoś rzuci we mnie czymś na scena i nie daj Boże, trafi znowu w jaja to... - zamyślił się Harry - zacznę chodzić w ochraniaczu.
- Daj spokój. - poklepał kumpla po plecach Liam.
- Mówisz tak bo sam nie oberwałeś. - położył się na sofę brunet z kręconymi włosami.
- Jak ci się podobał koncert? - zapytał mnie Niall. "O zauważyli nas" zaśmiałam się do siebie.
- Dużo krzyków, pisków... Jak każdy inny koncert. - wzruszyłam ramionami.
- O nie! - szybko obok mnie zjawił się pasiasty Louis - Nasze koncerty nie są jak każde inne. - objął mnie ramieniem - Ja bym rzekł...
- Fantasdirectyczne. - dodał szybko Harry.
- Zamknij się loczku! - skarcił go przyjaciel - Za ten neologizm zasługujesz kopa w jaja. - podszedł do niego, a Harry zaczął uciekać.
- Oni tak zawsze. - powiedziała do mnie Eleanor i usiadłyśmy na jednej z wolnych sof. - A! Lana przyjęła posadę asystentki! - krzyknęła do chłopców i zaczęła klaskać co spowodowało u mnie lekki rumieniec.
- Naprawdę? - ucieszył się Niall już z jakimś jedzeniem w ręku.
- Tak. - dodałam ucieszona - Znaczy... nie rozmawiałam jeszcze z rodzicami, ale mam nadzieje, że nie będą robić problemów.
- Moje gratulacje. - uścisnął mnie Liam, a za nim Harry.
- No Panowie. Szybko teraz do hotelu, a jutro rano wyjeżdżamy do Liverpoolu.- wszyscy się zwlekliśmy z niechęcią z sof, pozbieraliśmy swoje zabawki i pojechaliśmy do hotelu.

Gdy otworzyłam drzwi do pokoju hotelowego westchnęłam radośnie. Więc tak od dziś będzie wyglądało moje życie? Przyjemne z pożytecznym. Cóż więcej trzeba? Położyłam walizkę na jednym z foteli i automatycznie udałam się w kierunku łazienki. Kąpiel z bąbelkami. Tak to jest to co mi teraz trzeba było.
Gdy juz przebrana w zaduza na siebie koszulke zespolu Led Zeppelin, ktora sluzyla mi jako pizama, weszlam do lozka uslyszalam pukanie do drzwi. Kogo o 1 w nocy nie zmorzył jeszcze sen...
- Oby to bylo cos waznego. - otworzylam drzwi ziewajac do osoby stojacej przed nimi. Ku mojemu zaskoczeniu byl to Paul, manager chlopcow. - O, witam. - poprawilam szybko poszulke i zmieszalam sie lekko.
- Ou. Czesc... Myslalem, ze... jeszcze nie spisz. - mezczyzna zmieszal sie bardziej ode mnie - Chcialem sie przywitac i zapytac o ta posade.
- Jest 1 q nocy. - zdziwilam sie, ze akurat teraz chcial porozmawiac.
- Naprawde? - spojrzal na swoj zegarek na lewej rece. - O Boziu... Wybacz. Nie mialam pojecia. W kazdym razie, witam cie serdecznie w naszym gronie. Do zobaczenia jutro... Znaczy dzis. - usmiechnal sie do mnie szeroko dalej speszony.W tym momencie ze swojego pokoju wybiegl Louis.
- Witam wszystkich. - pomachal nam niczym krolowa.
- A czemu ty nie spisz? - zagadnal go Paul.
- Poniewaz wlasnie teraz stoje na korytarzu hotelu. Mam tu sie polozyc spac? - smiejac sie pyskowal Paul'owi Louis. - Przerwalem wam w czyms? - usmiechnal sie zakladajac rece na piersi i stajac obok mnie.
- Przyszedlem sie tylko przywitac... - zaczal tlumaczyc sie jeszcze bardziej zmieaszny Paul.
- Hohohoho. - smial sie sztucznie Louis.
- Ja ci sie nie bede tlumaczyc. Dobranoc. - zrobil mine jak na doroslego przystalo i odszedl od nas.
- Przystawiał się do ciebie? - zaśmiał się do mnie Louis unosząc brwi.
- Nieee? - oburzyłam się śmiesznie - Po prostu facet zapomniał która godzina. - ziewnęłam.
- Chcesz iść pograć?
- Pograć na czym?
- Nie na czym, a w co. Gramy w "Nigdy nie zrobiłem..." - uśmiechnął się do mnie zachęcająco
- Nie jesteście za starzy na takie gry? - zaśmiałam się z jego miny.
- Tak, dlatego gramy na shoty. - pokazał zęby w szerokim uśmiechu.
- No to wchodzę w to. - spojrzałam na siebie - Tylko pozwolisz, że się przebiorę - Myślę, że chłopakom twój ubiór by nie przeszkadzał - dostał w ramię ode mnie.
- Będę za chwilę.
- W moim pokoju, masz góra 5 minut. Inaczej oberwiesz czymś mokrym. - odszedł śmiejąc się.
Ach tak. Louis i jego dwuznaczne żarty. Miło było znów tego posłuchać. Na tyłek naciągnęłam swoje czarne rurki, koszulke zmieniłam na koszulke z innym zespołem: Pink Floyd. Przypudrowałam nos by się nie świecił, rzęsy lekko podkreśliłam na czarno. Rozpuszczone włosy spryskałam swoimi ulubionymi perfumami i wcisnęłam na stopy Vansy.
- 3 minuty. Ha. - schowałam telefon do tylnej kieszeni i wyszłam z pokoju udając się w lewym kierunku, w stronę pokoju Louis'a. Zapukałam, a drzwi otworzył mi ucieszony Harry.
- No jesteś w końcu. Haha, Pink Floyd. Zaśmiał się z mojej koszulki. - i cały czas się na nią przyglądał, albo na biust, ale co mógł zobaczyć przez koszulkę.
- Aha. Pink Floyd i Death Star.
- Łaaa. - ucieszył się, a ja siadłam na podłodze obok reszty.
- Lubisz Star Wars? - zapytał mnie Liam, podając piwo.
- No mowa.
- Moja dziewczyna. - stuknął swoją butelką o moją.
- A komiksy lubisz?
- Te nowe... Nee, ale stare jak najbardziej.
- Okej. Tak na poważnie. Kto jest twoim ulubionym superhero? - chyba był lekko wstawiony bo dziwnie mówił.
- Nie wiem... em. To trudne pytanie, bo uwielbiam i Batman'a i Ironman'a. Nie jestem w stanie zdecydować.
- Czy wyście to słyszeli? - wydarł się przerywając rozmowę reszty chłopaków. - Jeżeli do 30 nie znajdziemy sobie partnerów to się hajtamy. - ucieszył się dalej sącząc swoje piwo
- Jak się napije to ma swój dziwny język. - powiedział do mnie Niall gdy zrobiłam zagubioną minę na słowo 'hajtać'.
- Obiecaj mi to! - wskazał na mnie poważnie palcem.
- Obiecuję. - położyłam rękę na sercu dalej się śmiejąc.
- Eleanor już w Londynie. - zakomunikował nam Louis.
- Stary, kogo to obchodzi... To twoja dziewczyna. - rzucił ze śmiechem Niall co wywołało śmiechy u reszty.
Spojrzałam na Zayn'a. Siedział cicho, przyglądając się całej sytuacji, wybuchając od czasu do czasu śmiechem gdy ktoś powiedział coś śmiesznego. On zawsze taki był? Taki cichy?
- Dobra, mieliśmy grać. - przyszedł Josh z butelką Smirnoff'a.
- Smirnoff? - zdziwił się Niall. - Tyle dobrej wódki na świecie, a ty akurat Smirnoff'a wybrałeś.
- Daj mi spokój. Następnym razem ty wybierasz. - nalał trochę wódki w kieliszki,a resztę każdy dopełnił czym chciał.
- Ok ja zaczynam. - wyrwał się Louis - Nigdy nie kochałem się w samochodzie. - tylko Josh wypił shota. Widać chłopcy wyciągają ciężką artylerię na tą grę. Po prawej stronie Louis'a siedział Harry, więc on był następny.
- Więc ja... Nigdy nie kochałem się pod prysznicem. - Liam, Louis i Josh wypili shoty.
- Chłopcy czy te pytania będą tylko na temat seksu? - zdziwiłam się, jakoś nie widziało mi się zwierzać im z tych tematów.
- Oj wyluzuj i baw się. - szturchnął mnie Niall. Teraz kolej Liam'a.
- Ok. Więc ja nigdy nie kochałem się na podłodze. - wypił Josh.
- Patrzcie jaki! - zaśmiał się Louis.
- Niall! Teraz ty. - klepnął go w plecy Liam.
- Więc ja... nigdy nie uprawiałem seksu. - uśmiechnął się i zaczerwienił lekko. Okazało się, że tylko ja z Niall'em nie wypiliśmy na co 12 par gałek oczu spojrzało na mnie.
- Co... - zapytałam zagryzając wargę.
- Serio? - wytrzeszyczył w szerokim uśmiechu, oczy, Harry.
- Tak serio. - spojrzałam ku górze.
- Ale nic? Kompletnie nic? - zapytał również zaskoczony Liam.
- Tak. Możecie dać mi spokój. - poczułam, że zaraz się zaczerwienię. - Co w tym takiego szokującego...
- No wiesz, nie ukrywając kawał niezłej dupy z ciebie. - powiedział Niall.
- Dzięki... tak myślę. - zastanawiałam się czy mam to odebrać jako komplement.
- A całowałaś się kiedyś? - wyszczerzył się do mnie Louis.
- Wiesz.. mieliśmy grać. - próbowałam uniknąć wywiadu.
- Odpowiadaj. - jęknął Niall.
- Tak, całowałam. - powiedziałam neutralnie wymuszając uśmiech.
- Po francusku? - położył się na brzuchu Harry i oparł głowę na dłoniach dalej się uśmiechając dziwnie.
- Nie. - zacisnęłam zęby w uśmiechu.
- Serio? - wybuchł Liam.
- To jest dość krępujące chłopaki... - zaczęłam poprawiać włosy i zmieniać pozycje ze zdenerwowania, a raczej zmieszania.
- A ilu chłopaków miałaś? - zignorował mnie Zayn. Łał, powiedział coś.
- Jednego. - poczułam dziwną złość na samą myśl o swoim byłym.
- Opowiedz. - obok Harry'ego w tej samej pozycji położył się Louis.
- To jest nieprzyjemny temat...

***

I mamy kolejną nudą cześć w której nic się nie dzieje. No chociaż Lana pracę dostała. (:
Hug hug



Section 6 "One Year Later"

Maj. Skrajna pora roku. Jednego dnia może świecić Słońce, doprowadzając twoje ciało do nieustannego pocenia się, a kolejnego może padać przez cały dzień z towarzyszącym temu nieustanny, silny wiatr. Dziś trafiła się na moje nieszczęście pogoda pod numerem drugim. Ubrana w ciemnobrązowy frock coat od Dorothy Perkins z postawionym do góry kołnierzem, który miał chronić moją szyję przed nieprzyjemnym wiatrem, ciągnęłam za rękę Channy w stronę LCF gdzie miałam szkolenie o kierunku stylistko/makijażystko/fryzjerskim. Na dzisiejszych zajęciach czekała nas niespodzianka przygotowana przez naszego mentora: Anne Hardy. Pani Hardy bardzo mnie polubiła i muszę szczerze przyznać, że byłam jej ulubienicą spośród 15 innych osób w grupie.
Gdy już weszłyśmy na salę w jednym z budynków koledżu zauważyłam, że na samym środku są przygotowane klozetki z różnym wyposażeniem. Spojrzałam pytającym wzrokiem na koleżanki z grupy, te jednak tylko wzruszały ramionami również nie mając pojęcia co się tu dzieje. Zauważyłam, że każda z klozetek ma karteczkę z imieniem i nazwiskiem, więc gdy już się rozebrałam podeszłyśmy z Chaney do jednej z nich zawierających moje nazwisko.
- Witajcie. - przywitał nas głos z głośników Pani Hardy. Trzymała ona w ręku mikrofon i stojąc z przodu uciszała zebranych. Zauważyłam, że niektórzy studenci nie należący do naszej grupy zbierali się pod ścianami przyglądając na się. - Zapewne zastanawiacie się co tu się wyprawia. - zaśmiała się widząc zagubienie na naszych twarzach. - Na ostatnich zajęciach kazałam wam przyprowadzić kogoś kto miał być waszym partnerem na dzisiejszych zajęciach, ponieważ... mamy konkurs. - wszyscy zaczęli szeptać coś do towarzyszy nie wiedząc co się dzieje. 'Jaki konkurs?' każdy z naszej grupy zadawał sobie to pytanie w myślach. - Konkurs ten, konkurencja... Będzie polegała na tym, że każdy z was będzie miał do wykonania 3 zadania. - zrobiła chwilowy odstęp by na sali zapadła cisza - I tu wkracza wasz partner. - spojrzałam z Chaney po sobie. - 1 zadanie będzie polegało na tym, by wystylizować waszego partnera na... wymyślmy sobie... Rozdanie BRIT Awards. - wszyscy się ucieszyli bardzo na samą myśl, co można było usłyszeć po fali zachwytu rozchodzącej się po całej sali. - 2 zadanie! - przerwała nam ekscytacje Pani Anne - Będzie polegało na tym bym waszego partnera umalować odpowiednio do okazji, a 3 by odpowiednio go uczesać. Na pewno się wszyscy zastanawiacie po co jest ta konkurencja... - uśmiechnęła się zadziornie starsza kobieta - Więc zwycięzca... - obok Anne stanęła dość wysoka, szczupła blondynka uśmiechnięta do nas szeroko. - Zajmie na dwa tygodnie próbną posadę asystenta naszej kochanej Lou Teasdale. Absolwentki LCF i stylistki w xFactor, a również gwiazd. - przed oczami już miałam już wygraną i mnie dotykającą włosy wspaniałej Adele, ach co ja bym za to dała. - Któż to wie, może spodobacie się Lou i zostaniecie na dłużej. - wtedy to już nie wytrzymałam i przybiłam sobie piątkę z również podjaraną Channy. - Zajmijcie miejsca proszę. Lou chcesz coś dodać?
- Życzę wam powodzenia i udanej zabawy. - uśmiechnęła się do nas blondynka oddając mikrofon Anne.
- Po prawej macie ubrania. - wskazała na ścianę z wieszakami i przeróżnymi błyszczącymi drogością rzeczami. - A na klozetkach wszystko co potrzebne do makijażu i stylizacji włosów. - wzięłam głęboki oddech rozglądając się za przyrządami i ubraniami. W moich wyobrażeniach miałam Chaney ubraną w czarny kobiecy garnitur. - Za dziesięć minut zaczynamy. Przygotujcie się. Na każdą z tych konkurencji macie nie więcej niż całą godzinę. - w tle można było usłyszeć już cichą muzykę Imagine Dragons.
Gdy już przedstawiłam Channy na jaki styl postawiłam i jakie kolory wybrałam usłyszałam głos Pani Hardy.
- Nie zawiedź mnie Lanette. - uśmiechnęła się do mnie i przeszła na początek sali by ponowanie przemówić do tłumu, który z każdą minutą wypełniał salę. - Gotowi? - wskazała na wielki zegar nad nią. - Zaczynajcie! - na zegarze pojawiła się pierwsza sekunda, a ja automatycznie rzuciłam się w prawą stronę szukając garnituru. Wybrałam czarny garnitur od YSL z dwurzędowym zapięciem w żakiecie.Nie pozwoliłam Chaney założyć stanika by dekolt odsłaniał odrobinę klatki piersiowej i jej jędrnych niedużych piersi. Spryskałam jej ciało jedwabiem by dał on efekt rozświetlenia. Na szyje założyłam jej gruby złoty łańcuch od tego samego projektanta a na nagie stopy ciemnoszkarłatne szpilki od Loubutin'a. Nagle usłyszałam głośny dźwięk i zegar się zatrzymał. Stylizacja dobiegła końca i na środek wyszła Anne:
- Czas dobiegł końca. Ci co nie skończyli swoich stylizacji mogą odejść. - nikt jednak nie ruszył się z miejsca.
- Kolejna rywalizacja to makeup. Pamiętajcie, że liczy się okazja jak i również strój. Trzymam kciuki. - uśmiechnęła się do nas Lou i od razu wszyscy spojrzeli na zegar. Ruszył.
Szybko złapałam za nawilżoną chusteczkę i przetarłam twarz Chaney. Następnie nałożyłam na nią podkład idealnie pokrywający cerę od Chanel jednak nie pozostawiający efektu maski. Pod oczy zastosowałam korektor by zabarwić na beżowo jej lekkie sińce. Dłońmi gładząc jej twarz wsmarowywałam pokład. Na jej powieki nałożyłam jasny złoty cieć, a następnie przy końcach czarny z lekkim złotym połyskiem. Wmieszałam obie barwy w siebie co nadało zielonym oczom Channy efekt większych oczu. Na końcach oczu przy nosie zastosowałam perłowo-złotą kredkę która otwierała oczy i wydawały się ożywione. Rzęsy wytuszowałam w maskarze od Rimmel a na policzki nałożyłam odrobinę brązu przez co twarz wydawała się smuklejsza. Usta umalowałam zwykłą wazeliną, ponieważ kolor ust Chaney był przepiękny, więc nie musiałam go zmieniać. Zauważyłam, że skończyłam przed czasem gdy inne dziewczyny klęły pod nosami i warczały do swoich partnerów by się nie ruszali. Odetchnęłam z ulgą, że mam przyjaciółkę która uwielbia jak ktoś zajmuje się jej twarzą, a zwłaszcza włosami.
Rozległ się głośny dźwięk symbolizujący nam, że kolejna konkurencja dobiegła końca.
- Pięknie, pięknie. - ucieszyła się Anne na widok wystrojonych partnerów. - Brawa dla nich. - zwróciła się w stronę publiczności i po sali rozległ się dźwięk braw. - Następna konkurencja to fryzura. Każdy z was ma ułożyć tak włosy by pasowały do stylizacji, jednakże... - uniosła palec do góry - Nie może wyglądać ona na przesadnie sztuczną i nalakierowaną. Powodzenia.
- Powodzenia. - rzekła Lou i poraz trzeci dzisiejszego dnia zegar ruszył jak i moje trzęsące się ze zdenerwowania dłonie. Staż u Lou to było coś. Zwłaszcza dla wschodzącej stylistki czyli mnie. Złapałam za jedwab do włosów i delikatnie spryskałam kasztanowe włosy Channy. Potem użyłam lakieru do włosów, a następnie kosmyki zaczęłam zawijać na rozgrzaną lokówkę. Postanowiłam rozpuścić włosy dziewczyny i delikatnie je pokręcić. Chaney wyglądała elegancko, więc nie pasowała do tego żadna ekstrawagancka fryzura, a upięte do góry włosy postarzały by ją.
Rozległ się już po raz ostatni dźwięk zegara przerywając nam pracę. Anne z Lou chodziły po sali przyglądając się wystylizowanym osobom i szepcząc sobie coś do uszu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Miałam sporą konkurencję. Wszyscy wyglądali zniewalająco.
- Wszyscy bardzo dobrze się spisali. Jestem z was naprawdę dumna. - powiedziała Anne do mikrofonu po 20 minutowej naradzie z Lou.
- Najchętniej zabrałabym stąd pięcioro ze sobą lecz niestety nie mogę. - stety dodałam do siebie z uśmiechem. - Nie przedłużając dłużej... Z wielką przyjemnością do Manchesteru zabrałabym ze sobą - chwila katorgi która trwała zaledwie 3 sekundy, a mnie wydawało się, że całą wieczność. - Lanette Rockbell! - z piskiem i krzykiem rzuciłam się na Channy a koleżanki z grupy i ludzie zebrani na sali zaczęli mi bić brawa.

- Wiedziałam, że ci się uda. - uścisnęła mnie Pani Hardy.
- Boże nie wiem co mam powiedzieć. - napłynęły mi do oczu łzy szczęścia.
- Jesteś kimś kogo najbardziej mi teraz potrzeba. - uśmiechnęła się do mnie Lou również ściskając. - Będę uradowana jeśli zechcesz mi towarzyszyć przez najbliższe dwa tygodnie.
- To ja będę. - wytarłam łzy.
- Gdzie będziecie pracować? - zapytała zaciekawiona Chaney już przebrana w swoje wcześniejsze ciuchy.
- Na początku zabieram cię ze sobą do Manchesteru. Mała niespodzianka czeka tam na ciebie. - uśmiechnęła się do mnie tajemniczo. - Więcej niestety nie mogę ci zdradzić. Dowiesz się na miejscu.
- Super. - ucieszyłam się klaszcząc w dłonie.
- Naprawdę jestem z ciebie dumna. - przytuliła mnie po raz kolejny Anne.
- Podaj mi swój numer telefonu. Skontaktuję się z tobą jeszcze w tym tygodniu i obgadamy sprawy. Masz skończone 18 lat?
- Oczywiście. Ale na wszelki wypadek przyprowadzę na rozmowę rodziców, dobrze?
- Nie ma sprawy. - uśmiechnęła się do mnie blondynka.

Wraz z Lou udałyśmy się do Manchesteru pociągiem. Wybrałyśmy ten środek komunikacji, ponieważ obie bardzo go lubiłyśmy. Wygodniejszy od samolotu, szybszy od samochodu. Na dworze było bardzo gorąco. (od aut. Postanowiłam dodawać obrazki z ubiorem bohaterki byście mogli lepiej to sobie wyobrażać)
Lou bardzo spodobał się mój dzisiejszy outfit. Blondynka w skórzanych spodenkach i jeansowej, rockowej kamizelce prowadziła mnie w stronę pokoju w którym to miała czekać na mnie moja "Niespodzianka".
- To jakaś gwiazda? - dopytywałam 29'latkę.
- No tak. To backstage. - zaśmiała się - I nie gawiazdA tylko gwiazdY. - zaakcentowała.
- Gwiazdy? - poczułam dziwny uścisk w gardle. - Boyband? - zdenerwowanie wypełniało całe moje ciało. Czy było to możliwe bym ich spotkała?
- Tak. Takie dzieciaczki. - zaśmiała się. Dzieciaczki dodało mi otuchy. 'Możliwe, że to nie oni' modliłam się w duchu.
- Union J? - zapytałam dość wysokim głosem co wywołało jeszcze większy śmiech u stylistki.
- Tak, tak. Union J. - objęła mnie ramieniem, a ja zdjęłam swoje okulary chowając do torebki. Odetchnęłam z ulgą. 'To tylko Union J.' dalej prowadziłam wewnętrzną konwersacje, a posiłek który podchodził mi do gardła ciężko opadł na dno żołądka. Lou zwinnym ruchem otworzyła drzwi:
- Chłopcy to jest nasz specjalny gość, o którym ostatnio mówiłam. - zawołała uradowana do zebranych w garderobie, a ja z lekkim uśmiechem weszłam do pomieszczenia- Lana Rockbell!
Gdy rozejrzałam się po pomieszczeniu zamarłam. Przede mną nie stało żadne Union J. Zaden z chłopaków nie przypominał Georg'a czy Josh'a, nie było ich czterech, a pięciu... I żeby rozwiać wasze gdybania czy to przypadkiem nie było The Wanted od razu powiem, że nie. Przede mną stała piątka chłopców z One Direction, których szerokie uśmiechy tak jak mój zniknęły z twarzy na mój widok.
- No to się porobiło. - przeczesał się po włosach Louis.
- Nie, tylko dziewczyna jest w szoku. - Lou chyba nie wiedziała o czym mówi Louis. - Lana, cieszysz się? - uśmiechnęła się do mnie łapiąc za rękę jakby chciała mi dodać tym czynem otuchy.
- Uczucie które mi teraz towarzyszy ma ze szczęściem tyle samo wspólnego, co spotkania koła irlandzkich filatelistów z połowem gąbek w Adriatyku. - odpowiedziałam oplatając ręce na piersiach. 
Tak o to stałam przed One Direction. Ostatni raz ich widziałam rok temu na imprezie w klubie na która sami mnie zaprosili, a później kontakt się urwał, po tym jak Zayn próbował mnie pocałować i całą winę zgoniono na mnie. Nikt mi nic nie wytłumaczył, nawet Eleanor z którą myślałam, że się zaprzyjaźniłam nagle zaczęła mnie unikać. Widziałam ją kilka razy na uczelni i jedyne co to wymieniłyśmy się poglądami na temat pogody. 
- Cześć Lana. - uśmiechnął się do mnie Harry. 
- Zaraz... To wy się znacie? - zdziwiła się blondynka, na co Liam tylko jej przytaknął głową. 
- Pamiętasz opowieść o Sophie? Ta która zrobiła małe zamieszanie w zespole? - z dziwnym uśmiechem patrzył na mnie Harry. - To to jest właśnie Sophie. - wskazał dłonią na mnie, a blondynka wydała z siebie tylko zduszone 'Ooo'.
- Przepraszam bardzo... Ale jakie zamieszanie? - położyłam dłonie na biodrach - To nie ja próbowałam kogoś pocałować - machnęłam ręką w stronę Zayn'a, który tym swoim przymrużonym wzrokiem patrzył na mnie. - I na Boga Harry. Sophie? Nie było ładniejszego imienia? - nieśmiała Lana poszła w odstawkę, pałeczkę przejęła ta odważna. 
- Myślę, że powinniśmy sobie tą całą sprawę wyjaśnić. - zaczął Liam podchodząc do mnie. 
- Teraz? - mój głos trochę zadrżał - Zrobiliście ze mnie głupią. Najwidoczniej zganiając wszystko na mnie. Pozostawiając mnie z niedopowiedzeniami. Nie uważasz, że jest o rok za późno na wyjaśnianie sobie czegoś Payne? - poczułam, że wnętrze wypełnia mi żal. - Wybacz Lou. Ale muszę zrezygnować z tych praktyk. - odwróciłam się w jej stronę po czym  skierowałam się w stronę drzwi. - Przepraszam. 
Gdy szłam korytarzem poczułam uścisk na moim łokciu przez co się automatycznie odwróciłam. To był Louis. Spojrzał na mnie proszącym wzrokiem z błagalną miną:
- Proszę, porozmawiajmy. - chciałam mu się wyrwać i uciec, ale czułam, że potrzebuję rozmowy. Z kimkolwiek aby tylko porozmawiać. 
- Okej. - odpowiedziałam suchym głosem i skierowaliśmy się w stronę dachu. To było jedyne miejsce w którym na spokojnie można było porozmawiać bo wokół budynku zbierali się ludzie. 
- Z góry chciałem cię bardzo przeprosić. My... - zawiesił się - Nie mogliśmy pozwolić na skandal związany z Zayn'em. 
- Nie można było tego od razu powiedzieć? - powiedziałam już spokojnym głosem i usiedliśmy na słońcu opierając się o ścianę. 
- Posłuchaj... - odwrócił się ciałem w moją stronę - Gdyby ktoś zobaczył wasz pocałunek, zrobił zdjęcie nawet nie wiesz jakie ponieślibyśmy, TY byś poniosła konsekwencje u Modestu. - uniosłam brwi na słowo 'Ty'. - Są rzeczy na które się zgodziliśmy podpisując kontrakt. Wiele zobowiązań. Nawet nie wiesz ile ja musiałem się wykłócić o zezwolenie mi na ujawnienie się z Eleanor. - chłopak mówił bardzo poważnie - Zayn zgodził się na coś co musi wypełnić, a ty... was pocałunek by tylko zepsuło. 
- Na co Zayn się zgodził? - zainteresowałam się, a chłopak zacisnął usta.
- Nie mogę ci powiedzieć. - wydusił z siebie. - Teraz niestety nie mogę. I przepraszam... - złapał mnie za rękę - Modest kazał nam się ciebie pozbyć. Przepraszam, że postawiliśmy cię w takiej sytuacji. Mogliśmy rozegrać to inaczej. Widzę nasz błąd. Każdego dnia rozmawialiśmy o tobie i całej tej sytuacji. Nawet nie wiesz ile razy planowaliśmy by zadzwonić do ciebie, umówić się na rozmowę. Eleanor płakała, że straciła przyjaciółkę... - poczułam, że łzy spływają mi po policzkach - Tak bardzo cię przepraszam. - spojrzałam mu w smutne oczy, a następnie go przytuliłam.
- Zapomnijmy o tym. - odwzajemnił uścisk. 
- Dziękuję. - puściliśmy się z objęć - Nie zawalisz swoich marzeń i tych praktyk? - spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. 
- Nie. - odparłam, a on złapał mnie za rękę i wstaliśmy udając się w kierunku garderoby. 
Weszłam za Louis'em po cichu do pomieszczenia. Lou robiła właśnie fryzurę Niall'owi który uśmiechnął się do mnie szeroko w odbiciu lustra.  
- Cześć znowu Irlandko! - zabrzęczał słodko blondasek i każdy spojrzał w moim kierunku.
- Lou, przepraszam za wcześniej. - podeszłam do blondyny z rękami całymi w wosku.
- Nie martw się. Nigdzie bym cię stąd nie wypuściła. Bierz się za Zayn'a... - machnęła ręką w stronę siedzącego mulata, a na dźwięk jej słów zrobiłam dziwną minę - Oj. - zaśmiała się głośno jak i całe zebrane tu towarzystwo. 
- No i właśnie zostałam strolowana. - złapałam za grzebień i podeszłam do Malik'a.
- Cześć. - powiedział uśmiechając się słodko. 
- Nadal się gniewam. - zrobiłam pokazową sztuczną minę i odwróciłam go w stronę lusterka. 
- Lancia będzie mnie czesać! - krzyknął Harry zaraz znajdując się obok mnie w samych bokserkach, na co ja odwróciłam wzrok. 
- Mógłbyś się chociaż ten... Nie wiem, ubrać? - zapytałam spoglądając na jego uradowaną twarz. 
- Jesteś też naszą stylistką. Masz mnie też ubrać. - uśmiechnął się triumfalnie i zauważyłam, że Liam z Louis'em również ściągają koszulki. 
- Przywykniesz do tego. - zaśmiała się do mnie Lou.
- Oj chyba nie. - szepnęłam do siebie czując gorąc zbierający się w mym ciele. Zabrałam się za czesanie Zayn'a. 

Podczas koncertu siedziałam na samym tyle z Lou. Bardziej skupione byłyśmy na rozmowie ze sobą niż na słuchaniu występu chłopaków.
- Bardzo ciekawy pomysł z tymi włosami Louis'a. - przyznała mi po raz setny raz Lou.
- Dziękuję. - zawstydziłam się jak za kazdym razem gdy to mówiła.  - Jak zostałaś tym kim teraz jesteś?
Wiele osób pyta mnie o to na Twitterze codziennie. - zaśmiała się a ja z nią -To nie jest proste. Najpierw szkolenie w London College of Fashion potem 5 letnie nieodpłatne praktyki. Po czym w końcu dostałam pracę w xFactor. Pracowałam nad fryzurami i make up'em przez 5 lat zarówno w xFactor jak i Mam Talent. Pojechałam w trasę koncertową xFactor. Kiedy robisz komuś makijaż codziennie przez 2 miesiące ludzie przyzwyczajają się do Ciebie. Więc zawsze udało się utrzymać paru stałych klientów przez rok gdy robili swoje filmy czy promo. Radą którą mogę dać to taka, że trzeba ćwiczyć i stawać się coraz lepszym w tym co się robi. Jeśli chcesz być fryzjerką musisz trenować, pracować w różnych mniejszych salonach, a gdy będziesz już gotowy przerzucić się na trudniejszy poziom. Praca przy gwiazdach. Niestety nie jest to szybki proces. To samo z makijażem. Krótkie kursy są drogie i hmmm krótkie! Stajesz się coraz lepszy i doświadczony gdy ćwiczysz i ćwiczysz.
- Pracujesz tylko dla One Direction?
Cóż.. pracuję teraz tylko dla 1D, bo są na prawdę zajęci. Przypuszczam, że specjalizuję się w męskim dziale. Chyba jestem w tym lepsza.
- To pięknie. Całe dwa tygodnie spędzę z nimi. - uśmiechnęłam się ironicznie.
- Dwa tygodnie? - prychnęła Teasdale. - Ja chcę cię na stałe. 

***



wtorek, 14 maja 2013

Section 5

Tańczyliśmy już dość długo aż zaczęły mnie boleć stopy. Nie zastanawiając się długo, zdjęłam szpilki i tańczyłam na bosaka. Eleanor poszła w moje ślady i śmiejąc się jak wariatki tańczyłyśmy w rytm muzyki. Byłam odrobinkę już wstawiona lecz nie upita. Wypiłam tylko tyle by być w stanie "luzu", ponieważ przez towarzystwo w jakim pojawiłam się dzisiejszego wieczoru w klubie, przyprawiało mnie o stan ciągłego naprężenia każdego z moich mięśni, a nie miałam zamiaru budzić się z zakwasami. Chaney chyba czuła się naprawdę dobrze w towarzystwie chłopaków bo cały czas się śmiała i tańczyła. A uwierzcie mi, wyciągnąć Channy na parkiet wymagało niecodziennego szantażu nagimi dziecięcymi zdjęciami na tumblr'u.
Już zaczynałam wpadać w konkretny taneczny szał gdy DJ zrobił przejście z szybkiej piosenki Robyn na Ed'a Sheeran'a - Give me Love, która na pewno do najszybszych nie należy. Gdy Lou porwał Eleanor w objęciach do bujania się, całując na parkiecie, a jakiś nieznany mi przystojniak zabrał Chaney miałam wracać na sofę by z miną 'Forever Alone' popatrzeć na zakochańców  i zatopić smutek w szklance Whiskey. Nagle poczułam czyjeś dłonie na swoich biodrach. Odwróciłam się powoli w stronę oprawcy lekko zaskoczona. Zetknęłam się spojrzeniem z najcudowniejszymi oczami jakie człowiek na Ziemi widział. Brązowe uśmiechnięte tęczówki wpatrywały się w moje, a towarzyszący im zadziorny lecz lekko niepewny uśmiech mimowolnie wykrzywił moje pełne, brzoskwiniowe usta w szczerym uśmiechu.
- Zatańczymy? - zapytał Zayn nie zdejmując dłoni z moich bioder, co powodowało dziwne łaskotanie w moim brzuchu.
- Oczywiście. - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i oplotłam dłonie wokół szyi czarnowłosego.
Cały czas wpatrywaliśmy się sobie w oczy uśmiechając. Chłopak był wyższy ode mnie z około 10 cm, więc miałam głowę trochę zadartą do góry co w obecnym momencie wcale mi nie przeszkadzało. Nagle poczułam dziwne uczucie zawstydzenia i szybko spuściłam wzrok. Sama nie wiem czemu tak się stało, ale chyba moment 'zahipnotyzowania' urodą chłopaka przeszedł i przyszła rzeczywistość, czyli nieśmiałość. Skarciłam się w myślach, że akurat teraz alkohol przestał na mnie działać i, że nie byłam w stanie napatrzeć się na mojego partnera, bo zaraz zaczerwieniłabym się co wpędziło by mnie w jeszcze gorsze samopoczucie.
- Jak się bawisz? - zagadnął do mnie co spowodowało kontakt wzrokowy.
- Jest całkiem przyjemnie, lecz chyba zabrakło mi promili by... - urwałam. Co ja plotę? Czemu chciałam wyznać chłopakowi, że jest najprzystojniejszym człowiekiem na świecie i, że chciałabym się patrzyć na niego godzinami? Co jest z tobą nie tak Rockbell.
- Promili by co? - oblizał swoje usta i powoli mną obkręcił.
- By patrzeć ci w oczy. Są takie czekoladowe, że aż ma się ochotę je zjeść... Nie to, że twoje oczy, że gałki, tylko no... No bo czekolada. Gałki są ohydne. To znaczy... nie wiem jak smakują. Nie jadłam... - zaczęłam gadać bez sensu - Boże, co ja plotę. - walnęłam się ręką w czoło.
- Nic nie szkodzi. - zaśmiał się i pocałował mnie w czoło w miejsce w które się uderzyłam.
Czyn chłopaka spowodował, że prawie zapomniałam jak się oddycha, temperatura w klubie jakby nagle wzrosła, a motyle w brzuchu zatańczyły radośnie. Przestaliśmy się bujać na boki i spojrzeliśmy na siebie bez jakiegokolwiek uśmiechu, który wcześniej nam towarzyszył. Oboje w tym samym momencie zwilżyliśmy językami delikatnie dolne wargi i zauważyłam, że dystans naszych twarzy się zmniejsza. Chłopak zamknął oczy i swymi ustami zbliżał się w kierunku moich. Wstrzymałam oddech nie myśląc w ogóle. W głowie miałam pustkę, a serce zaczęło bić jak szalone.
- Zayn! - usłyszałam głos Liam'a i szybko oddaliliśmy się o te wcześniejsze kilka centymetrów.
Zayn przeniósł wzrok ze swojego przyjaciela na moja twarz na której malował się lekki wyraz zmieszania i strachu. Zagryzł wargę i ruszył w stronę Liam'a wydając z siebie ciche 'Fuck' i chowając ręce do kieszeni. Poczułam, że usta lekko mi się otwierają na myśl co przed chwilą mogło się wydarzyć. Nie powiem, byłam w lekkim szoku co nie zmienia faktu, że nie miałabym nic przeciwko naszemu pocałunkowi. Przeniosłam wzrok z pleców czarnowłosego na Harry'ego, który ze zmarszczonymi brwiami przyglądał się Zayn'owi odprowadzając go i Liam'a wzrokiem w stronę wyjścia. Zauważyłam, że przy stole siedzą już wszyscy i przyglądają się sytuacji która przed chwilą zaszła. Nikt nie wydawał się w obecnym momencie ucieszony co kilka minut temu. Wręcz przeciwnie. Na ich twarzach malowało się zmieszanie, zdumienie i jak w przypadku Harry'ego złość. Zagryzając wargę ruszyłam w ich kierunku zawstydzona bardziej niż kiedykolwiek.
- Co to było? - zapytała mnie głośno Chaney wymuszając uśmiech.
- Nie można ci tak. - złapał mnie za przedramię Harry, który jako jedyny stał gdy reszta siedziała.
- Ale co nie można? - rozłożyłam ręce niepewnie.
- Zayn ma dziewczynę. - powiedziała do mnie Eleanor chwytając za dłoń i ściągając mnie na sofe obok niej.
- Ale ja nie zamierzałam nic zrobić. - tłumaczyłam się spoglądając każdemu z nich w oczy.
- Ale Zayn chciał. - wychylił się zza Eleanor, Louis. - A ty nie chciałaś go powstrzymać.
- Wiem, przepraszam. Ja nie wiedziałam co się dzieje. - zaczęłam się tłumaczyć.
- Nie możesz być z Zayn'em. - powiedział do mnie stanowczym głosem Harry i obdarzając mnie spojrzeniem pełnym złości poszedł w stronę drzwi za którymi zniknął wcześniej Liam z Zayn'em. Poczułam, że do moich oczu zaczynają napływać łzy, a w gardle rosła sucha, boląca gula. Zamrugałam kilka razy by powstrzymać tym łzy i oparłam się o oparcie sofy. W tym momencie chciałam się znaleźć w swoim własnym łóżku, pokoju zamknięta na klucz by móc wybuchnąć dziecięcym płaczem bez świadków.

Nie mogłam zasnąć całą noc, a raczej to co z niej zostalo, ponieważ wróciłysmy do domu ok 3. Cały czas myślałam o tym co się wydarzyło w klubie i dlaczego wszyscy obwiniali za to mnie. Nie oszukujmy się, wygonili mnie i Chaney jak najszybciej do domu. Nawet nie pożegnałam sie z Liam’em, Harry’m i Zayn’em, którzy nie wrócili do naszego stolika po odejściu. Eleanor odwiozla nas do domu z Louis’em i podczas podróży nie odezwali się nawet słowem, tez nie poruszyłam tego tematu chociaz bardzo chciałam. Nie wiedzialam co się stało. Nieświadomosc była czymś czego nienawidziłam calym sercem, jednak w tym momencie nie mialam odwagi spytac. 
Leżąc na łóżku i okladajac twarz poduszką wpadlam na genialny pomysl zadzwonienia do Els. Chwycilam szybko telefon i wybralam numer brunetki. Gdy nacianelam zielona słuchawkę poczułam niepewność jednak nie mogłam stchórzyć i uciec od tego. Musiałam sie dowiedziec i poraz kolejny przeprosic. Dziewczyna nie odbierała, co spowodowalo u mnie uczucie oglupienia. Zawsze osbierala. Przeszla mi przez glowe myśl, że nie chce ze mna rozmawiać. Ale co ja zrobilam?! Warknelam do siebie i padlam na łóżko z nadzieją, ze zasne i odplyne w nieswiadomym snie. 

- Lana! - usłyszałam cichy głos swojej przyjaciółki.
- Co? - zapytałam bezdźwięcznie z dalej zamkniętymi oczami. 
- Jak się czujesz? - poczułam, że siada obok mnie na łóżku. 
- Jak się czuję? - wyrwałam nagle z domośnym głosem - A jak mam się czuć? Ni stąd ni zowąd wszyscy wczoraj potraktowali mnie jak wroga. Nawet nie odbierają telefonów! Co ja im zrobiłam? - przyjaciółka patrzyła na mnie w ciszy.
- Ja też nie wiem Skarbie. - przytuliła mnie - Możemy tylko się domyślać.
- O nie. Nie mam zamiaru o tym myśleć. Chcę zapomnieć, bo bardziej głupio nigdy w życiu się nie czułam. 
- Chodź, zrobimy sobie gorącej herbaty i poszukamy kursów dodatkowych na studiach. 
- Myślałam o propozycji Pani Blunt. Szkolenie kształtujące stylistycznie i jako fryzjer w London Collage of Fashion. - Pani Blunt była naszą nauczycielką od angielskiego w Hampshire. Od razu zauważyła we mnie fashionistę i to ona popchnęła mnie w tym kierunku. 
- No widzisz... - pogłaskała mnie po plecach. - Pójdę zrobić nam gorącego kakao. - wyszła z uśmiechem z mojego pokoju. Spojrzałam po raz ostatni na telefon dzisiejszego dnia. Dziś zajmę się tylko mną i moją przyszłością. To jest najważniejsze. 

***

Wiem, że wyszedł dość krótki. Następnym razem postaram się napisać więcej i ciekawiej. (:
Ostrzegam, że niedługo będzie niezły zwrot akcji. 




poniedziałek, 13 maja 2013

Section 4

Biegalam po calym domu szukajac mojego szczesliwego naszyjnika. Nie bylam osoba przesadna, jednak bez wisiorka, ktorego dostalam od mamy na 13 urodziny, nie ruszalam sie z domu. Zawsze mialam go przy sobie, nawet jak nie mialam go na szyi to mialam go w kieszeni lub torebce. Zrezygnowana przegladalam kazdy zakamarek domu:
- Moze zostawilas go u Eleanor? - w poszukiwaniach pomagala mi Chaney.
- Nie, jestem pewna, ze mialam go w torbie. - przegladalam wnetrze torebki poraz setny - No nie ma... - opadlam na ciemnobordowy fotel z weluru.
- Idz sie ubrac. Ja poszukam tego naszyjnika. - przytulila mnie przyjaciolka - Idz bo sie spoznisz, a chyba tego nie chcesz... - usmiechnela sie do mnie zadziornie probojac poprawic mi humor.
Podzialalo, mialam lekkie obawy przed wyjsciem bez mojego zlotego wisiorka od mamy ale nie moglam opuscic takiej okazji jak zakupy Eleanor. Pobieglam szybko drewnianymi schodami na gore i weszlam do garderoby w swoim pokoju. Zagryzlam lekko warge zastanawiajac sie co na siebie nalozyc. Na dworze wydawalo sie byc dosc przyjemnie, cieplo na oko z 20*. Postanowilam zalozyc czarne Molly Jeggins z River Island, bialo - granatowo - czarna koszule w krate od Zary, do tego czarne  Blair Loafer od Witchery, na szyje zalozylam zwykly zloty lancuszek i dobralam czarna - brazowa Trapeze Bag od Celine do tego outfitu.
- Wygladasz niesamowicie. - skomentowala moj ubior Chaney gdy tylko zeszlam na dol.
- Taki byl plan. - puscilam jej oczko zarzucajac swoimi czekoladowymi wlosami i zlapalam kluczyki od domu wrzucajac je do srodka torby.

Umowilam sie z Els pod Oxford Circus. Dziewczyna miala male opóznienia, wiec postanowilam kupic nam karmelowa Macchiato ze Starbuck'sa. Gdy tylko dotarlam na miejsce po 5 minutach zjawila sie Eleanor, dziewczyna nienawidzila sie spozniac. Przywitala mnie cieplym usciskiem i buziakiem w policzek, a ja wreczylam jej kawe na ktora sie bardzo ucieszyla. Miala na sobie czarne Baxter Jeans, blekitna koszule w biale, drobne kropki i Month Chealsea Boots z czarna torba, widac dziewczyna kochala Top Shop bo wszystkie te rzeczy byly wlasnie z tego sklepu.
- Jestesmy jak soulmates. - skomentowala nasze stroje i z ucieszonymi twarzami udalysmy sie w strone najblizszego sklepu.
Chodzilysmy juz tak z dwie godziny gdy postanowilysmy pojsc do najblizszej restauracji cos zjesc. Gdy siadlysmy przy stoliku zauwazylam, ze duza liczba zebranych tu dziewczyn przyglada nam sie szepczac cos do siebie.
- Jak Boga kocham, jestem pewna, ze tamte dwie nas sledza. - wskazalam brwiami na dwie dziewczyny ktore od samej stacji metra chodzily za nami.
Eleanor tylko sie zasmiala patrzac na menu. Czulam sie strasznie nie swojo, ze duza liczba osob zwracala na mnie uwage. Wiem, ze czesto zwracalam uwage ludzi bo przyznajmy sobie szczerze, brzydka nie bylam, ale swiadomosc, ze na 200% ktos na mnie spojrzy bo jestem tu z Eleanor jeszcze bardziej mnie wpedzala w poczucie zaklopotania. Poprawilam wlosy z twarzy i zaglepilam sie w lekturze menu restauracji z mysla 'Zachowuj sie normalnie'. Gdy juz zaczynalam opanowywac swoje poddenerwowanie ciaglym wzrokiem na naszych plecach jak na zlosc jedna dziewczyna wyciagnela telefon i zaczela nam chyba robic zdjecia. Spojrzalam na Els pytajaco:
- Nie mowilas, ze jestes miedzynarodowa gwiazda. - probowalam ukryc swoj smiech za powazna mina.
- E tam, kilka Oscar'ow, a ty od razu ze gwiazda... - zasmialysmy sie.
Po kilku minutach zaczelam juz sie przyzwyczajac do nowej mi sytuacji. Wiedzialam, ze reagowanie wpedzi mnie w jeszcze wieksze zawstydzenie, wiec zajelam sie swoim zamowieniem.
- Chlopcy tu beda za 10 min. - powiedziala mi odkladajac Iphona do swojej torebki.
- Super. - usmiechnelam sie na sama mysl spedzenia czasu z chlopakami. - Ej, a jak one sie na nich rzuca?
- Myslisz, ze Paul pusci ich we dwoch na zakupy bez ochroniarza? Jakby szedl jeden to jeszcze tak.
- Czyli bedzie nas 5? - zapytalam i dziwnie sie poczulam, ze ktos bedzie jeszcze za nami chodzil.
- Nie martw sie nawet go nie zauwazysz...
- Kto to Paul btw?
- Paul Higgins, manager.
- Ahh. - dalej czytalam menu, a Eleanor smiala sie z mojego niedoinformowania.
Po zlozeniu zamowien u kelnerki uslyszalam krzyki i piski ze dworu. Wyjrzalam przez wielka szybe restauracji przy ktorej siedzialam wraz z Eleanor.
- Co sie dzieje? - zapytalam bedac w lekkim szoku.
- Chyba chlopcy juz tu sa. - zasmiala sie Els rowniez przygladajac sie biegajacym w ta i z powrotem dziewczynom.
Duza grupa ludzi, a raczej mlodych dziewczyn wymachujaca telefonami poruszala sie powoli w strone restauracji. Dziewczyny sie wrecz przepychaly i popychaly co uznalam za lekka przesade. Dobrze pamietalam swoj koncert 30 Seconds to Mars na ktorym stalam w pierwszy rzedzie przy barierkach. Do domu wrocilam cala posiniaczona, bo jedna z dziewczyn by wyjsc przez barierki uzyla mnie jako swojej drabiny. A najgorsze bylo to, ze za kazdym razem gdy Jared znajdowal sie na poreczy bramek (tu rowniez przed moim nosem) cala publicznosc napierala na mnie lamiac mi zebra. Od tego koncertu przyrzeklam sobie, ze juz nigdy nie pojde na przod sali tylko bede sie trzymac luznych tylow na innych koncertach.
- Wybaczcie za spoznienie. Hej. - pryzywitali sie z nami Harry i Louis tulac nas.
- Hej. - odpowiedzialysmy.
Ochrona i obsluga restauracji nie pozwolila rozwrzeszczanym dziewczynom wejsc do środka, ani zblizac sie do okien. Nie zmienia to jednak faktu, ze wczesniej siedzace tu dziewczyny zaczely robic nam zdjecia.
- Umieram z glodu. - skomentowal Harry siedzacy obok mnie. Prezentowal sie nieziemsko: ciemno granatowe Jeansowe spodnie, bialy Tshirt i ciemnobrazowe buty, a jego krecone wlosy pozostawil w dobrze znanym wszystkim nieladzie. - Co sobie zamowilas? - zagadnal do mnie.
- Spaghetti. Moje ulubione danie.
- Oh uwielbiam spaghetti. Dla mnie tez poprosze. - zwrocil sie do kelnera przy stole.
- Ja wezme carbonare. - odezwal sie Lou.
- Jak wywiad? - zapytala Eleanor, gdy odszedl kelner, chlopakow trzymajac za reke swojego chlopaka.
- Calkiem zabawnie. - zasmial sie Louis.
- Zabawnie? Ten koles potrafi zgasic czlowieka swoimi sprosnymi zartami. - zasmial sie Harry.
I zaczeli nam opowiadac wszystko ze szczegolami.
- Pieknie wygladasz. - usmiechnal sie do mnie Harry zciszajac glos bym tylko ja mogla go uslyszec gdyz Louis i Els byli pograzeni w rozmowie.
- Dziekuje. - speszylam sie lekko jak zawsze gdy ktos mnie komplementowal.
- Co robilyscie? Co kupilas mam na mysli... - poprawil sie szybko.
- Coz, znalazlsmy kilka fajnych rzeczy. Nic specjalnego. - usmiechnelam sie do chlopaka wiedzac, ze nie zrozumie zadnego mojego slowa gdybym zaczela mu je opisywac.
- A kupilas sukienke na wieczor? - zapytal sie biorac do reki szklanke z sokiem ktory przed chwila przyniosl mu kelner.
- Sukienke na wieczor? - zdziwilam sie powtarzajac slowa bruneta.
- No tak. Wybieramy sie dzisiaj do klubu. Myslalem, ze Eleanor ci powiedziala. - wzrocil tu sie w storne Els.
- Pomyslalam, ze lepiej jak sam ja zaprosisz. - usmiechnela sie marszczac nos.
- Racja... - przytaknal jej - Lana, zechcialabys wyjsc z nami do klubu dzis wieczorem? - usmiechnal sie szeroko z niby minal pieska.
- No... Tak. Z checia.
- A o sukienke sie nie martw. Wybierzemy ci jakas.- usmiechnelam sie do znajomych opanowujac swoj wewnetrzny okrzyk radosci 'Ide do klubu z One Direction!'.

Gdy tylko weszlam do domu uslyszalam, ze ktos zbiega ze schodow.
- Holla! Juz jes... - nie skonczylam bo rzucila sie na mnie Chaney.
- Jestes w internecie! - pociagnela mnie w strone salonu gdzie stal na drewnianym stoliku jej laptop. - Patrz! - nachylilam sie wpatrujac w ekran:
- Zakupy Styles'a i Tomlinson'a w Londynie. - przeczytalam na glos naglowek artykulu - No Ameryki tym artykułem to oni nie odkryli. - powiedziałam sucho przegladajac zdjęcia na których byłam wraz z 2/5 One Direction, a dziewczyna zaczela mi pokazywac inne zakladki ze stronami plotkarskimi o naglowkach podobnych co wczesniejszy. Zazwyczaj padało pytanie kim jestem i czy jestem nowa miłością Harry'ego Styles'a. Prychnelam tylko zamykajac laptopa. - Nie czytaj tych bzdur... A lepiej pomysl co zalozyc do klubu.
- Do klubu? - zdziwila sie - Gdzies wychodzimy? - udalysmy sie w strone kuchni gdzie zlapalam za karton z sokiem pomaranczowym.
- No tak. Chlopcy zaprosili mnie do klubu. Obiecalam ci, ze cie z nimi zapoznam. - upilam lyk soku prosto z gwinta nie trudzac sie w poszukiwaniu szklanki.
- Idziemy do klubu z nimi? - wytrzeszczyla na mnie to swoje ladne oczy, a ja tylko jej przytaknelam kiwnieciem glowy. - Aaa! - zaczela sicho piszec skaczac w miejscu i klaszczac w dlonie - Ale w co ja mam sie ubrac? - na to slowa podeszlam do swoich toreb z zakupami i z jednej z nich wyciagnelam czarna Cut-Out Wraped Necklace Dress z River Island.
- Ja ide w tym. - pokazalam jej dajac jej tym samym pomysl do skopiowania.
- Nie za elegancka na klub? - zapytala - Ale sliczna.
- Harry mi ja wybral. - zarzucilam wlosami jak diva.
- Zartujesz? - ucieszyla sie
- Nie. Musialam sie jeszcze z nim wyklocic, ze sama za nia zaplace.

Wystrojone i opanowane czekalysmy juz w klubie na Els i reszte chlopakow. W duchu dziekowalam sobie, ze nie zmienilam zdania z sukienki, ktora wybral mi Harry na spodnie, ktore planowalam. Dookola nas wszyscy byli wystrojeni niczym na zjawienie sie samej krolowej. Nawet sam DJ byl ubrany w spodnie garniturowe i koszule. Siedzialysmy w lozy dla vip'ow gdzie zaprowadzila nas ochrona. Najwodoczniej chlopcy złożyli rezerwacje i uwzglednili w nim moje nazwisko.
Wykrzywiajac na boki swoje bezowe Moccasin Mary Jane Platform Pump od Miu Miu, rozgladalam sie szukajac znajomych mi twarzy. Chaney jednak siedziala rozluzniona popijajac cole, ktora dostala za darmo od kelnera.
- Gdzie oni sa... - zadrgalam noga ze zdenerwowania.
- Wyluzuj sie. Naciesz sie darmowym trunkiem. Wsumie dobrze, ze chociaz drinki mamy za darmo... Wejscie kosztowalo fortune. - mruczala do siebie przez co ledwo moglam ja uslyszec. - To nie Els? - kiwnela glowa w strone brunetki zmierzajacej w naszym kierunku, a za nia 5 chlopcow. Wszyscy wyglądali nieziemsko. Els w czarnej dopasowanej sukience przed kolano z ciemnofioletowymi rękawami idealnie wpasowała się w strój swojego chłopaka, który miał na sobie czarne spodnie i koszule w tym samym kolorze co Eleanor rękawy sukienki. Reszta chłopcow również wybrala koszule, oprócz Niall'a, który postawił na czarne polo.
- Hej, wybaczcie za spoznienie. - powiedziala witajac nas buziakami w policzek - Wow, wygladacie nieziemsko.
- I kto to mowi. - odpowiedziala Chaney i zasmialysmy sie.
- Chlopcy, to jest moja przyjaciolka, Chaney. - przedstawilam ja reszcie zebranych, a oni zaczeli podawac sobie dlonie kolejno wymieniajac sie imionami.
- Widze, ze znowu sie zgadalyscie. - zasmial sie Louis
- Tym razem mamy trojaczki. - dopowiedzial Harry.
- Nie specjalnie to zrobilysmy. - rzucilam luzno sama smiejac sie z faktu, ze wraz z Els i Chaney bylysmy ubrane na czarno z pofalowanymi wlosami z przedzialkami na srodku glowy.
- Telepatia. - usmiechnela sie slodko Eleanor.
- Naprawde slicznie wygladacie. - usmiechnal sie do nas Lou calujac swoja dziewczyne w policzek.
- Oh, jestes slodki Lou. - skomentowala slowa chlopaka Chaney i wszyscy zasiedlismy.
- Mam wielka ochote się upić. - rzekł nagle Niall łapiąc jedno z piw.
- Jak nigdy! - zaśmiał się Liam na co i my wybuchnęliśmy śmiechem.
Po kilku drinkach Chaney wyrwało na parkiet z Liam'em i Harry'm, Lou i Eleanor siedzieli zajęci kokietowaniem siebie nawzajem, a ja z Niall'em i Zayn'em prowadziłam konwersacje:
- Jesteś z Irlandii? - zdziwił się chłopak o blond włosach patrząc zdziwionymi oczami na mnie.
- Myślałem, ze jestes z South Yorkshire... Znaczy twój akcent... - ciągnął Zayn
- Ja urodziłam się w Irlandii bo mój tata miał tam prace do wykonania. Tak prawdziwe korzenie mam Polskie. - uśmiechnęłam sie tłumaczac im zawiła historie mojej rodziny.
- Czekaj bo nie rozumiem. - zasmiał sie Irlandczyk
- Moi dziadkowie, za strony mamy i taty są Polakami... - zaczęłam mówić do nich powoli - ...przeprowadzili się do Anglii za czasów II Wojny Światowej. Tam tez sie jakoś poznali, zeswatali, poślubili, spłodzili moją mamę i mojego tatę.
- Skąd są twoi rodzice? - zapytał szybko Niall
- Tata jest z Doncaster, a mama z Sheffield. - uśmiechnęłam się.
- Louis jest z Doncaster! - ucieszył się blondyn.
- A wy?
- Ja jestem z Bradford. - powiedział czarnowłosy.
- Ja z Mullingar to jest...
- Z Mullingar?! - dopiero później zdałam sobie sprawe, że krzyknęłam. - Z Mullingar w Westmeath? - poprawiłam sukienkę robią poważna minę bizneswoman.
- Taak? - spojrzał na mnie dziwnie.
- Jestem fanką książki James'a Donleavy'ego. Napisał on książkę "Ryży". - tłumaczyłam im niepotrzebnie bo i tak nie wiedzieli o kogo mi chodzi. - No i on jest z Mullingar. - chłopcy dalej patrzyli na mnie nie wiedzac czemu wcześniej zareagowałam tak energicznie - Em... Johnny Depp chciał zekranizować tą powieść. - rzuciłam na luzie.
- Johnny Depp? Uwielbiam Depp'a! - ucieszył się mulat z Bradford. 
- Aha... Dlatego uciekłeś jak dziewczynka gdy mieliśmy sie z nimi spotkać, a później płakałeś. - zaśmiał się z przyjaciela Niall.
- Wcale nie płakałem. - oburzył sie ciemno włosy na co ja wybuchnęłam śmiechem - Z czego się tak cieszysz?
- Wybacz, po prostu to dziwne, że gwiazdy też są ludźmi. - wybuchnęliśmy śmiechem na dźwięk wypowiedzianych moich słów, brzmiało to tak głupio. 
- Co wy tacy drętwi? Tańczyć ludzie! - złapał mnie za rękę Harry ciągnąc na parkiet, zaraz za mną z ucieszoną miną wyrwał się Niall, a Zayn bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy został na sofie, po chwili sam bo i nasza zakochana para ruszyła w tany. 

***


sobota, 11 maja 2013

Section 3

Weszlismy do salonu w ktorym towarzystwo bawilo sie juz na calego. Eleanor siedziala na kolanach Louis'a i kokietowala go swoimi wargami. Liam, Niall, Paul grali w Just Dance 4, tanczyli wlasnie do Justin'a Bieber'a - Beauty and the Beast na Xbox'ie. Kate z Josh'em byli zajeci soba i chyba wlasnie wrocili z dworu tak jak my.
- Masz. - podal mi butelke Somersby Wild Cactus Harry.
- Awww. Skad wiedziales, ze wybralabym tygrysa? - zasmialam sie widzac etykiete drinka w wzor siersci zwierzaka, byly jeszcze skora weza, panterka, zebra, zyrafa i pawie piora.
- Bo przypominasz jednego. - puscil mi oczko i udezyl szyjka od swojej butelki w moja w celu toastu.
- Niall! Karaoke time! - popchnal kumpla Liam, ktory nie przestawal tanczyc i klocil sie o plyte z gra.
Gdy juz w koncu chlopaki zdecydowali sie na jedna z czesci gry z karaoke odpalili sprzet.
-Ok, dzielimy sie na dwie gruby. - zarzadzil Payne.
- To nie fair. Zawsze w ktorejs jest wiecej One Direction. - powiedziala rozzalonym tonem Els.
- Ale my mamy tu artyste... -przedstawil mnie obiema rekami Harry.
- Co? Nie jestem artysta... - zasmialam sie - To ze umiem narysowac dlon czlowieka nie znaczy, ze juz jestem wszechuzdolniona. - wszyscy dobrze wiemy, ze narysowanie dloni czlowieka jest jedna z najtrudniejszych rzeczy na swiecie. Coz oni chyba nie wiedzieli bo tylko sie dziwnie na mnie popatryli pytajacym wzrokiem. - No wiecie o co mi chodzi... - zawstydzilam sie zagryzajac warge.
- Ktora to czesc? - zapytal Zayn ktory wydawal sie dosc opanowany do Niall'azdejmujacego w tej chwili koszulke.
- 4. - podal mu opakowanie Liam.
- Zrobimy tak: Druzyna Harry'ego i Lany...
- A czemuz to... - przerwalam mu.
- Bo w tej czesci jest troche Rocka a tylko wy dwoje znacie sie najlepiej na tym rodzaju muzyki i byloby nie fair gdybyscie byli w jednej grupie. - na slowa Zayn'a wszyscy mu przyznali racje, a mnie sie tak cieplo na sercu zrobilo, ze zapamietal taki drobiazg jak moj gust muzyczny.
- Lubisz rock'a? - usiadl obok mnie Harry, podczas klotni Louis'a z reszta zebranych, ze on musi byc z Els w tej smajej drozynie.
- Tak. - oznajmilam.
- Jestem dumny. - poklepal mnie po ramieniu.
- Ok, Lana wybierz kogos. - zagadnal do mnie Paul znudzony juz tym sporem.
- Wiec... - chlopaki zaczeli sie przepychac i podnosic rece bym ich wybrala. - Liam.
- Suckers! - krzyknal do reszty i usiadl obok mnie.
- Ja biore Louis'a. - powiedzial Harry siedzac juz po drugiej stronie sofy.
- Wiec ty bierzesz Eleanor. - oznajmil mi zasady gry Liam, para za zadne skarby nie mogla grac razem bo oszukiwali.
- No to ja biore Zayn'a. - mowil Styles.
- Niall. Wybaczcie ale ja nie mam pojecia jak spiewacie. - powiedzialm do pozostalych osob.
- Kate.
- Paul.
- No i Josh do nas. - gdy juz podzielilismy sie Horan zaczal wybierac piosenke.
- Wlacz losowo. - jeknelo na raz kilku z chlopcow.
Gdy blondyn poslusznie nacicnal 'losowo' na ekranie pojawil sie napis: Iron Maiden - Fear of the Dark.
- Harry! - wykrzyknela na glos jego druzyna wywolujac go jako pierwszego i podali mu mikrofon.
- Lana... - poklepala mnie po plecach Eleanor.
- Co? Dlaczego ja...
- Bo nikt z nas nie zna tego... - zaczal Paul.
- Wstydzcie sie. - wstalam z mikrofonem i stanelam obok Harry'ego ktory z dobra glowe byl ode mnie wyzszy, jak nie wiecej.
- Gotowi? - kiwnelismy rowno glowami i Niall nacisnal play:

I am a man who walks alone 
And when I'm walking a dark road 
At night or strolling through the park 

When the light begins to change 
I sometimes feel a little strange 
A little anxious when it's dark 

Fear of the dark, fear of the dark 
I have a constant fear that something's always near 
Fear of the dark, fear of the dark 
I have a phobia that someone's always there 


Have you run your fingers down the wall 
And have you felt your neck skin crawl 
When you're searching for the light? 
Sometimes when you're scared to take a look 
At the corner of the room 
You've sensed that something's watching you 

Fear of the dark, fear of the dark
I have a constant fear that something's always near
Fear of the dark, fear of the dark
I have a phobia that someone's always there 

Have you ever been alone at night 
Thought you heard footsteps behind 
And turned around and no one's there? 
And as you quicken up your pace 
You find it hard to look again 
Because you're sure there's someone there 

Fear of the dark, fear of the dark
I have a constant fear that something's always near
Fear of the dark, fear of the dark
I have a phobia that someone's always there 

Watching horror films the night before 
Debating witches and folklores 
The unknown troubles on your mind 
Maybe your mind is playing tricks 
You sense, and suddenly eyes fix 
On dancing shadows from behind 

Fear of the dark, fear of the dark
I have a constant fear that something's always near
Fear of the dark, fear of the dark
I have a phobia that someone's always there 

Fear of the dark, fear of the dark
I have a constant fear that something's always near
Fear of the dark, fear of the dark
I have a phobia that someone's always there 

When I'm walking a dark road 
I am a man who walks alone.


Gdy skonczylismy spiewac poczulam fale goraca i wstydu wypelniajace moje cialo. Mialam ochote sie zakopac pod ziemia i juz nigdy wiecej nie ujrzec swiatla dnia. Spuszczajac glowe by wlosy zaslonily moja zarumieniona twarz usiadlam pomiedzy Niall'em i Els zaslaniajac dalej twarz reka. Nagle poczulam jak ktos z dosc chlodnymi dlonmi chwyta mnie za twarz i ja podnosi delikatnie. Byla to Eleanor a za niej wystawaly inne twarze wszystkie przygladajace mi sie uwaznie. 

- Co to bylo? - zapytal Liam, a ja sie jeszcze bardziej zawstydzilam.
- Zaspiewalas to lepiej od samego Bruce'a. - mowil do mnie ucieszony Harry. 
- Oh przestancie. - schowalam twarz w ramieniu Niall'a ktory tez z otwartymi sztucznie z zaskoczonymi ustami przygladal mi sie.
- I mowilas, ze nie masz artystycznej duszy? Dziewczyno! - Louis i reszta mowili tak do mnie chwalac mnie i gratulujac co mnie tylko jeszcze bardziej peszylo.
- Awww. Ona sie tak slodko wstydzi. - zaczal Harry, na co jeszcze bardziej sie zawstydzilam. 
- Wezcie bo splone. - powiedzialam poprawiajac wlosy z czerwonej twarzy. Teraz to glupio musialam wygladac. 

Przeciagnelam sie wygodnie na lozku. Siadajac poprawilam rozkoltunione wlosy. Zaach pomieszczenia w zadnym razie nie byl mojego pokoju, byl obcy. Rozejzalam sie autmatycznie po pomieszczeniu. Bylam dalej w mieszkaniu Eleanor, ktora poprosila mnie bym zostala na noc, poniewaz nikt nie byl w stanie prowadzic, a samej nie chciala mnie puszczac do Mayfair. Chlopcy rowniez zosostali. Gdy zwloklam sie z lozka poszlam rozejzec sie po domu za lazienka. Gdy tylko znalazlam sie w jej poblizu zobaczylam Harry'ego i Liam'a w kolejce do toalety. 

- Hej. - przywitalismy sie i usiadlam na podlodze obok nich opierajac sie o sciane.
- Masz tu troszke maskary. - wytarl mi policzek Liam. 
- Ou, dzieki. - dopiero teraz zdalam sobie sprawe, ze nie bralam prysznica przed pojsciem spac i musialam wygladac okropnie po nocy z makeupem na twarzy. 
- Boze kiedy on wyjdzieee. - zajeczal Harry - Dluzej nie wytrzymam i bede musial sikac do kwiatka. 
- O Jesus, nie rob tego. Moj pies tak robil i strasznie cuchnialo. - zasmialismy sie. 
- Masz psa? - usmiechnal sie do mnie Liam. 
- Mialam. Marshall, maltanczyk. Umarl rok temu.
- Ou, ze starosci? - zapytal brunet z kreconymi wlosami przybierajac powazna mine. 
- Mhm. - przytaknelam mu glowa. - Moje pierwsze i jedyne zwierze. 
- O. Witam was. - usmiechnal sie do nas szeroko Louis wychodzac z lazienki. - Nie wiedzialem ze czekacie. 
- Ja ci dam nie wiedzialem... 30 minut sie dobijalem! - pogonil go po holu Harry, a ja w tym czasie skorzystalam z okazji i za pozwoleniem Liam'a weszlam za potrzeba. 

Ubrana w ciuchy Els, ktore mi dala: czarne rurki i bialy swetr z duzymi, rozowymi rozami od Wildfox zeszlam na dol na sniadanie na ktore nas wolala z Louis'em. Przywitala mnie buziakiem w policzek. Byla ubrana tak jak ja z tym, ze sweter tej samej marki miala fioletowy w biale gwiazdy. 

- Jak blizniaczki. - uscisnal nas obie Louis.
Usiadlam do stolu gdzie juz siedzial Liam z Harry'm zajadajac tosty francuskie zrobione przez Els.
- Smacznego. - powiedzialam chlopakom na co mi tylko kiwneli w podziekowaniu glowami z pelnymi ustami. Wlalam sobie do szarego kubka wrzatek z czajnika i wsadzilam jedna z torebek z herbata. 
- Nie Niall i Zayn? - zapytal nas Louis wracajac skads do kuchni. Wzruszylam ramionami jak i cala reszta.
- Spia pewnie. - powiedzial Liam chwytajac ostatniego tosta.
- Dzien dobry. - w tym momencie przywital nas zaspanym glosem Zayn, byl bez koszulki. 
- Boze Zayn wstal! Jednak Mayowie sie pomylili to teraz jest koniec swiata! - krzyknal Louis przytulajac w rozpaczy swoja dziewczyne - Ja nie chce umierac. 
- Zamknij sie. - usiadl na wolne krzeslo obok mnie, mulat. Chyba moge szczerze stwierdzic, ze zaspany z rozczochranymi wlosami i lekkim zarostem wygladal o wiele bardziej pociagajaco niz wystylizowany. - Mozesz podac mi cukier? - zwrocil sie do mnie, a ja poczulam jakby cos przewrocilo mi sie w pustym zoladku na dzwiek jego glosu.
- Prosze. - podsunelam mu duze, zotle, porcelanowe jajko sluzace w domu Eleanor Calder jako cukiernica. 
- Mogles zalozyc chociaz koszulke. - skomentowal wyglad chlopaka Harry. - Sa tu damy. - wskazal na mnie i Eleanor stajaca przy patelni. 
- Mnie to nie przeszkadza. - powiedziala Els patrzac niby zalotnie na Zayn'a za co dostala lekkiego klapsa w tylek od swojego chlopaka - A tobie Lana? 
- Nie, ani troche. - zanurzylam usta upijajac lyk swojej limonkowej herbaty,a wszyscy wybuchneli smiechem. 
- A z wami dwiema co? Znowu spisek modowy? - patrzyl na mnie i na Els, Zayn 
- Miala chodzic w tych samych ubraniach drugi dzien? - postawila talerz na stole Eleanor smiejac sie.
- Well, my jednak chodzimy. - spojrzal na siebie Harry jak i reszta.
- Ha! Mow za siebie. - powiedzial Louis wypinajac dumnie klatke - Ja mam swierze ubrania.
- Hej to jak z tymi zakupami jutro? - zapytala mnie Eleanor. 
- Oh tak. - przypomnialam sobie konwersacje wczorajasza z dziewczyna - Podaj mi czas i miejsce tylko.
- Oxford Street. - powiedzialysmy rownoczesnie. 
- Oczywiste. - zasmial sie Louis. 
- O 13? - przytaknelam jej glowa ze mi pasuje. 
- Moge isc z wami? - zapytal Louis
- Jasne ze tak. - dala mu buzi, tak slodko razem wygladali. 
- Nie mozesz. Jutro mamy wywiad u Chatty Man'a. Chyba, ze po 16. - poinformowal  przyjaciela Liam. 
- To ja dolacze o 16. - usmiechnal sie do nas szeroko. 
- Ja tez. - usmiechnal sie Harry. 

Gdy tylko zamknelam drzwi od domu zaczelam szukac Chaney by moc jej sie ochwalic i opowiedziec jej o wczorajszej nocy. 

- Zartujesz! - krzyknela.
- No nie! - odrzyknelam bo krzyczala juz ten sam wyraz z 7 raz. - Mam filmiki jak graja. - podalam jej swoja czarna Nokie, a dziewczyna z blyskiem w oku zaczela ogladac je. 
- Boze ale szczesciara!. - zajeczala. 
- A jutro ide na zakupy z Els, Louis'em i Harry'm.- zagryzlam warge z ekscytacji.
- Oh maaan... Kiedys mnie z nimi zapoznasz. Obiecaj.
- Obiecuje. 


***









piątek, 10 maja 2013

Section 2

Oplotlam rece za glowe i oparlam sie o sciane. Nie wytrzymalam dlugo w tej pozycji i szybko polozylam sie na brzuchu i zgielam nogi w kolanach. Stukajac olowkiem po czarnej drewnianej podkladce lezacej wraz ze mna na lozku zastanawialam sie nad swoim szkicem.
- Beznadziejny. - pyrgnelam kartke na podloge wraz z podkladka i spojzalam w sufit.
Wydawal mi sie w tym momencie bardzo interesujacy. Zobaczylam, ze promienie sloneczne ktore niedawno wpadaly przez drzwi balokonwe do mojego pokoju zniknely i zrobilo sie delikatnie ciemniej. Poczulam jakby na chwile mi zamarlo serce. Czyzby miala sie rozpetac burza? Zerwalam sie szybko z lozka i podbieglam do okna. Okazalo sie, ze to tylko male zachmurzenie z lekkim deszczykiem.Typowa angielska pogoda. Odetchneam z ulga. Okropnie, przerazliwie balam sie burz. Sama burza w sobie mi nie przeszkadzala, nawet lubilam ja, ale gdy juz dochodzily do tego grzmoty i pioruny totalnie paralozowalo to moje cialo.
Zaczesalam palcami wlosy do tylu i patrzylam na kupke kartek z nieudanymi szkicami. Przygryzlam warge i zebralam je. Postanowilam ich nie wyrzucac, a wyjsc na spacer z nadzieja, ze moze przyjdzie mi do glowy jakis pomysl. Zalozylam na swoj czarny swetr, ciemnofioletowy Wool-Twill Coat od Victorii Beckham.
- A ty dokad? - uslyszalam za soba krzyk Chaney ale juz bylo za pozno na odpowiedz bo wybieglam z domu. Poczulam niemila ciecz na moim nosie i szybko otworzylam czarny parasol przybierajac kierunek w storne Hyde Parku.

Usiadlam naprzeciw Ornamental Pond, a szare chmury juz calkowicie zniknely z horyzontu i cieple slonce przywitalo wszystkich londynczykow. Przygladalam sie dziewczynie siedzacej po drugiej stronie fontanny. Zaintrygowal mnie jej stroj. Szary dlugi plaszcz ze skorzanymi rekawami, ciemno jeansowe spodnie. Probowalam lepiej przyjzec sie jej butom by moc to wszystko naszkicowac, ale dziewczyna w tym momencie wstala. Zrobilam smutna mine, poniewaz moj szkic nie byl skonczony. Sylwetka kobiety zaczela sie do mnie jednak zblizac. Szybko odwrocilam wzrok z niej speszona, ze to moje spojrzenie ja tu przywowalo. Nie mylilam sie:
- Hej. - przywitala mnie cieplym usmiechem. Skas ja znalam.
- Hej. Czy my sie nie znamy? - zmarszczylam z usmiechem brwi probujac przypomniec sobie jej twarz.
- Eleanor. - odpowiedzialysmy razem. Juz sobie przypomnialam ta sliczna twarz.
- Jak moglam cie nie poznac. - zamknelam szkicownik skupiajac wzrok na dziewczynie.
- Na widzisz. Ja cie od razu poznalam. - zasmialysmy sie. - Co tam masz? - wskazala na moja czarna teczke z rysunkami.
- Takie moja bazgroly. Rysunki, szkice. - bylam niesmiala gdy temat schodzil na moje rysunki, wiedzialam, ze dobrze ryzuje jednak zawsze sie peszylam a na policzkach goscil cieply rumieniec.
- Sa naprawde dobre. - mowila uwaznie przygladajac sie moim obrazkom.
- Dziekuje. Co tu robisz? - rozejzalam sie zdajac sobie sprawe, ze jest bez osoby towarzyszacej.
- Umowilam sie tu z chlopakiem, ale przed chwila dostalam od niego sms'a, ze nie da rady sie spotkac. - zrobilysmy skwaszone miny...
- Ma u mnie wielki minus za wystawianie takiej dziewczyny. - pomachalam palcem niczym dziewczyna z Brooklinu.
- Przyzwyczailam sie. Ma duzo rzeczy na glowie.
- Mhmmm. Niech lepiej sie postara bo straci naprawde dobry towar. - zaciagalam slangiem z Queen co wywolalo u zielonookiej smiech.
- Hej robie taka 'impreze'. - zrobila znak cudzyslowia. - Chcesz wasc?
- Zalezy co masz na mysli mowiac 'impreza' . - pomowilam dziewczyne
- Taka posiadowke. Znajomi wrocili dzis do Londynu i sie postanowilismy spotkac u mnie.
- Jasne. Czemu nie. - usmiechnelam sie.

Wysiadlam ze swojego czarnego Maserati GranTurismo, ktorego dostalam od rodziny na 18 urodziny, przed domem Els. Mialam na sobie burgundowy Playsuit z 3\4 rekawami, na wierzch czarna ramoneske od Mango i czarne Conversy. Dlugie wlosy pokrecilam w duze loki, zrobilam przedzialek po srodku glowy i wcisnelam na czubek glowy czarny melonik.Zadzwonilam do drzwi i spojrzalam na swoj outfit. Bylam dobrze ubrana do posiadowek? Boze ja jeszcze nigdy nie bylam na posiadowce... Jak ja wygladam. Musze sie przebrac - pomyslalam i w tym momencie otworzyla mi drzwi Eleanor. Miala na sobie czarny playsuit z kolnierzykiem w panterke i rowniez przedzialek po srodku. Przywitalysmy sie smiechem na swoj podobny wyglad i weszlam do srodka. Els wziela moja kurtke, a ja pyrgnelam melonikiem w store wieszaka.
- Chodz juz wszyscy sa. - poszlam za nia w strone salonu. Dom typowo brytyjski w stylu angielskim. Jasny, przestronny, rodzinny.
- Wszyscy, to jest Lana. Lana, to sa wszyscy. - Eleanor zareprezentowala mi caly salon w ktorym siedzialo na oko z 8 osob w tym 5 twarzy dobrze mi znanych.
- Wow. Wygladacie podobnie. - zasmial sie jeden z chlopakow i podszedl do mnie i Els. - Jestem Louis.
- Moj chlopak. - usmiechnela sie do mnie Els, a chlopak ucalowal swoja dziewczyne w policzek, a ma dlon uscisnal.
- Lana. Ja cie znam. - wskazalam na niego i zmruzylam oczy w celu przypomnienia sobie skad znam ta przystojna twarz. - Was tez znam. - wskazalam na pozostala czworke. - Skad was znam? - nie sposzczalam wzroku z Louis'a dalej wskazujac na niego palcem.
- Zapewne z telewizji. - odezwal sie wysoki brunet i podszedl do nas. - Jestem Harry. To Liam, Zayn, Niall, Paul, Kate i Josh. - wskazywal kolejno na zebranych w salonie. Kazdy wstal i podal mi reke, a ja dalej wstalam w szoku nie znajac odpowiedzi na dalej tkwiace mi pytanie w glowie:
- Co tu robi One Direction? - powtorzylam niepewnie do Els. Wlasnie teraz zdalam sobie sprawe, ze stoje o to przed najwiekszym boybandem w historii muzyki. - Dlaczego ja ciegle zadaje pytania? - rozlozylam bezradnie dlonie szukajac odpowiedzi w spojrzeniu Eleanor.
- Chyba jestes w szoku. - pokiwal do mnie glowa Louis.
- No shit Sherlock. - odpowiedzialam z ironia co wywolalo u wszystkich smiech.
Zlapalam sie za glowe probujac poukladac to wszystko. Przede mna banda przystojniakow do tego jeszcze celebrytow, a ja zachowuje sie jak idiotka. To dopiero zrobilam pierwsze wrazenie: zapominajac kim oni sa. Chlopcy jednak nie poczuli sie zaden sposob urazeni moim zachowaniem ani zniesmaczeni, bawilo ich to raczej.
- Przepraszam, ze od razu nie skojarzylam, ale nie zdarza mi sie na codzien spotkac kogos znanego. - tlumaczylam sie gdy juz usiedlismy do stolu pelnego chipsow, paluszkow i popcornu.
- Nigdy ci tego niewybaczymy. - zrobil sztucznie powazna do mnie mine Harry siedzacy po mojej lewej stronie. - Albo i wybacze. - spojrzal na moja rownie sztuczna smutna mine.
- Skad sie znacie? - wskazal na mnie i na Els Louis.
- Wpadlam na nia przypadkiem w pubie. - powiedziala Eleanor i zasmialysmy sie obie na to wydarzenie.
- I tak jakos wyszlo. - usmiechnelam sie do chlopaka dziewczyny.
- Czym sie zajmujesz? - zagadna mnie Liam, ktory siedzial obok mnie po prawej stronie.
- Wiec... od nowego semsetru zaczynam studia na WLC. - usmiechnelam sie dumnie.
- O, jaki kierunek? - zapytal z zainteresowany podsuwajac mi piwo.
- Fashion Designer.
- Nie powiem, bardzo kobiece. - usmiechnal sie - Coz, dzis bardzo ladnie wygladasz wiec z dobieraniem strojow nie masz problemu. - zaczerwienilam sie lekko.
- Dziekuje. - zciszylam glos speszona.
- Czyli rysujesz? - zagadywal mnie dalej.
- Troche tak. Gdybym nie potrafila nie dostalabym sie. - zasmialam sie niesmialo.
- Tylko wiesz... ubrania czy tez tak ogolnie?
- Jak najdzie mnie natchnienie to co mi na mysl przyjdzie.

Wyszlam na taras odetchnac swiezym powietrzem. Potrzebowalam tez chwili dla siebie by moc to wszystko poukladac w swojej glowie. Nie moglam w to uwiezyc, ze jestem wlasnie na domowce u Eleanor Calder z One Direction. Mialam w sobie tyle emocji, pozytywnych oczywiscie, ze musialam sobie zapalic papierosa. Nie jestem nalogowym paleczem, ale gdy lubie sobie zapalic gdy jestem zdenerwowana, uspokaja mnie to strasznie i relaksuje. Wyciagnelam z paczki papierosa i odpalilam go zaciagajac sie. Gdy dym dotarl do moich pluc, automatycznie poczulam ulge. Wszystkie emocje sie opanowaly. Caly swiat stal sie przejrzysty i spokojny, a zwlaszcza moje serce, ktoro myslalam, ze zaraz mi ucieknie z krzykiem. Usiadlam na schodach patrzac sie wprzestrzen przed siebie. Els mieszkala w domku jednorodzinnym, na przedmiesciach, zdala od zatloczonych wiecznie ulic. Usmiechnelam sie do siebie z mysla jaka jestem szczesciara.
- Moge sie dolaczyc? - uslyszalam za soba glos za ktorym automatycznie powiodlam wzrok.
To byl Zayn Malik. Brunet trzymal w reku koc i bluze z kapturem.
- Pomyslalem, ze sie przyda. Zimno jest. - usmiechnal sie do mnie czarujacym usmiechem i nalozyl mi swoja czarna bluze na ramiona.
- Dziekuje. Juz mialam wracac z tego zimna. - usmiechnelam sie delikatnie wyrzucajac juz sam filter z papierosa, a chlopak usiadl obok mnie przykrywajac nasze nogi kocem.
- Potowarzysz mi. - wyciagnal z kieszeni paczke pomaranczowych Marlboro i wzial w usta jednego.
Przygladalam sie temu zjawisku niczym najpiekniejszemu obrazowi na swiecie. Nie wiem co mnie w tym zafascynowalo ale bylo to tak pociagajace...
- Chcesz? - chlopak wyciagnal biala paczke w maja strone najwidoczniej myslac, ze na papierosy sie patrze.
- Nie, dziekuje. Skonczylam przed chwila. - wskazalam na swoj dopalek lezacy na siemi.
- Nie wygladasz na dziewczyne krora pali. - zaciagnal sie papierosem i wypuscil ciezko powietrze z pluc wraz z dymem.
- Nie jestem nalogowym palaczem. Raczej sporadycznym. - zagryzlam niesmialo warge. Rozmowa z nim strasznie mnie stresowala, jak i wgl cala ta sprawa domowki z One Direction.
- Czyli? - dopytywal.
- Jak sie zdenerwuje...
- Zdenerowowalas sie? - przerwal mi lekko zaskoczony.
- No tak, bo ja zawsze w piatkowe wieczory spedzam imprezy z celebrytami, popijajac z nimi piwo. - zasmialismy sie na moja ironie.
- Znam to uczucie. - strzachnal popiol z papierosa. - Zawsze jak spotkam kogos znanego to po prostu nie wiem co zrobic. A Niall to totalnie odlatuje. - zasmial sie. - Chociaz ty nie odlecialas. Po prostu wydawalas sie zaszokowana.
- Taka tez bylam. Najgrsze jest to, ze nie wiesz jak sie zachowac w stosunku co do znanej osoby. Zagadac, olac, poprosic o autograf, zdjecie, przywitac sie...? - wyznalam chlopakowi cos co naprawde mnie zastanawialo w zyciu.
- Coz, mnie nie przeszkadza to, ze ktos mnie zaczepi o autograf czy zdjecie. Sam sie na to zdecydowalem. Fak, czasem potrafi sie czlowiek zdenerwowac majac zly dzien, ale to przeciez moja praca. Bez fanow nie bylbym tym kim teraz jestem.
- Zawdzieczasz im naprawde duzo. - przyznalam mu racje.
- 'Im'? Nie jestes jednym z nich? - usmiechnal sie do mnie.
- Znaczy ja... - zmieszalam sie i zrobilam skwaszona mine na ktora sie zasmial. - Nie jest to dokladnie moj styl muzyki. Nie to, ze mi sie podoba, po prostu...
- Dobrze rozumiem. - uwolnil mnie od tej krepujacej odpowiedzi - Jaki styl muzyki lubisz?
- Coz... Rock, metal. - usmiechnelam sie dumnie na, a chlopak uniosl brwi.
- Naprawde? - zapytal zdziwionym glosem.
- Co w tym dziwnego? - zmieszalam sie jego zaskoczeniem
- Po prostu nie wygladasz na kogos kto slucha tego tyou muzyki. - zgasil papierosa i dalej patrzyl na mnie.
- To na kogo ci wygladam? Pierwsza mysl... Juz wczesniej wspomniales, ze nie wygladam na kogos kto pali, a teraz slucha takiej muzyki... - rzucilam mu ze smiechem wyzwanie.
- No wiec... - zmierzyl mnie wzrokiem oblizujac warge. - Wygladasz na osobe bardzo kobieca, ulozona, klasyczna...
- Klasyczna? - przerwalam mu ze smiechem nie zabardzo rozumiejac o co mu chodzi... Gdy chodzilo o slowo klasyka od razu mialam przed oczami starosc.
- No wiesz taka... Glamour girl. - wybuchlismy glosnym smiechem. - Nie masz racje, to glupi przypiotnik. - schowal twarz zawstydzony dalej sie smiejac.
- Tu jestescie! - zza drzwi wylonil sie Harry. - Gramy w karaoke.
- My chyba zpasujemy. - machna reka na kumpla z zespolu Zayn. Poczulam sie przemilo, gdy owiedzial 'My' chyba najwidoczniej wolal zostac ze mna na tym zimnie i porozmawiac, z drugiej strony jakim prawem decyduje za mnie? Podrocze sie z nim troche:
- Wlasciwie to mam ochote. - wstalam usmiechnieta do Harry'ego.
- No to chodzmy. - zlapal za koc Zayn i weszlismy do srodka.